czwartek, 4 lipca 2013

You're on my mind.

Ech... zawaliłam, jak zwykle.. na całej linii.... zawaliłam. Jest mi tak cholernie głupio. Szczególnie, że ten blog miał być inny, a jak zwykle wszystko zepsułam.
 Wiecie co, napisałam nawet dawno ten rozdział z Kurkiem i nawet mi się podobał... ale oczywiście moje szczęście- przy czyszczeniu laptopa, wyparował.... 
A po tym całym Szczecinie wszystkiego mi się odechciało, znowu, jak zwykle, normalne. 

PRZEPRASZAM.

Żeby nie było, że jestem taka okrutna, macie mój stary rozdział. A ja jeśli tylko znajdę wenę i ochotę napisze o Kurku jeszcze raz. Napiszę cholera. 


Czemu żałuję niektórych dni?
Czy naprawdę postąpiłam tak źle?
O czym powinnam pamiętać i z czego mam wyciągnąć wnioski?
Może jednak powinnam zapomnieć, ale czy to nie będzie próba ucieczki? Ucieczka jest zła… bynajmniej tak mi się wydaje. Bynajmniej tak wszystkim mówimy, a sami ciągle, stale uciekamy… za granicę, do innego kraju, do innych ludzi, a może, może uciekamy w głąb siebie i chowamy się po kątach świadomości. Znikamy, bo tak jest łatwiej, przestajemy myśleć, przestajemy marzyć. Uciekamy, bo boimy się samych siebie.
Była na świecie, w pewnym kraju, w pewnym miejscu, w pewnych sercach, była taka pewna drużyna, która trenowała podobnie do innych. Trenowała, bo chciała być najlepsza, ale chyba nie wiedziała jak bardzo jest wspaniała. Jaką wspaniałą część życia tworzyli razem. Była tak nierealna, że aż realistyczna. Jedyna, magiczna… może ktoś pomyślałby, że nie ma w niej nic wyjątkowego… a jednak, Skra Bełchatów ma wyjątkowych zawodników, ma zawodników z wyjątkowo kochającymi sercami, które biją, wciąż razem, które milczą razem i które osobno są tylko procentami w wielkim świecie.
Każdy z zawodników jest inny. Każdy na swój sposób cierpi, kocha, pomaga, obserwuje, każdy ma swój charakter. Ich drużyna… to było coś… Nie brakowało im humoru ani mobilizacji, nie brakowało pomocy, nigdy nie zabrakło czasu dla innych. Sezon powoli dobiegał końca. Każdy z nich myślał czego w tym sezonie dokonał, a czego nie i co będzie robił dalej, czego by chciał, jak na to zapracować. Mimo że wszystko szybko pędziło do przodu oni mieli czas dla innych. Zawsze starali się pomagać, zawsze byli z ludźmi blisko. Teraz dostali propozycje, której nie mogli odrzucić. Zostali poproszeni o przyjazd do zakładu karnego w Katowicach.
Wybrali się tam… całą drużyną.. Nikt nie odmówił wizyty, czemu? – chyba wiedzieli, że to normalni ludzie, którzy w życiu zabłądzili, którzy nie umieli znaleźć odpowiedniej drogi, może nie mieli wystarczająco dużo siły. Wiadomo było, że nie dopuszczą do styczności z groźnymi bandytami, ale myślę, że nie odmówiliby im zamienienia dwóch słów. Wszystko przebiegało w normalnej atmosferze. Twarze tych ludzi były przejmujące. Widać było cierpienie, widać że może zaczynali rozumieć swój błąd. Zamieniałem z nimi parę słów, słuchałem co chcą mi powiedzieć. Większość z nich kibicowała nam od dawna. Zaintrygował mnie jeden człowiek, który przyglądał się mi, a w ręce trzymał malutką karteczkę. Chciał ze mną porozmawiać- zgodziłem się.
-Panie Mariuszu. Wiem, że jestem w Pana oczach przestępcą, ale mam ogromną prośbę, bo widzi Pan. Moja córka leży w szpitalu, jest chora na raka. Ostatni raz kiedy ją widziałem, mówiła mi jak bardzo marzy, żeby pana spotkać. Ma siedem lat… Czy mógłby Pan chociaż wysłać jej swój autograf?- słuchałem człowieka w średnim wieku i analizowałem jego słowa.
-Wie Pan w jakim szpitalu leży córka?
- Tak, ale..
-A czy wyraziłby Pan zgodzę, żebym odwiedził córkę?
-Zrobiłby to Pan? Chyba oszalałaby ze szczęścia! A ja pomógłbym spełnić jej marzenie…
-Oczywiście.. Z miłą chęcią ją odwiedzę. – mężczyzna dał mi adres i dane, a ja czułem, że muszę to zrobić. Muszę odwiedzić to dziecko.
Nie czekałem długo. Następnego dnia poszedłem do szpitala. Lekarz zaprowadził mnie do sali dziecka, był zdziwiony. Obiecał, że zaraz zadzwoni po matkę.
-Cześć, mogę?- dziewczynka otworzyła buzię ze zdziwienia- jestem Mariusz, a ty pewnie jesteś Zuzia?
-Tak, ale co Pan tu robi? Twój tata chciał żebym cię odwiedził. Moi koledzy z klubu przesyłają Ci dużo uścisków i kilka prezentów- uśmiechnąłem się. Porozmawialiśmy dłuższą chwilę, kiedy przyszła jej rodzicielka, była równie zdziwiona i szczęśliwa, co córka. Po dwóch, może trzech godzinach, opuściłem salę i poszedłem porozmawiać z matką Zuzi. Opowiedziała mi o ich rodzinie, o tym że mąż siedzi w więzieniu za kradzież leków, nie było ich stać na leczenie dziecka, a on nie chciał dać córce umrzeć. Ludzie w takim cierpieniu, tracą zmysły…
-Dziękuję, że Pan przyszedł. Spełniło się jej marzenie. Ona mówi, że umarłaby za was, umarłaby, ale za waszą całość.
- Odwiedzę ją jeszcze. Jeśli Pani potrzebuje pomocy finansowej, to niech Pani pamięta, że my możemy pomóc.
-Macie złote serca. Bóg zesłał nam Was z Nieba.
Postanowiliśmy przekazywać fundusze na leczenie Zuzi. Postanowiliśmy pomagać razem, wszyscy, cały skład… kto wie czy nie ostatni raz, w takim składzie. Między ostatnimi meczami, siedzieliśmy w salce konferencyjnej. Przemyśliwaliśmy i omawialiśmy wszelkie trudności, problemy… transfery. Postanowiłem przeczytać list, który dostaliśmy od małej Zuzi przy wszystkich. Był długi, to prawda… ale najbardziej ujął mnie jej opis naszych postaci.
„**Michał Winiarski- Niesamowity człowiek, niesamowity… gra zawsze, mimo wszystko, gra i chce grać. Powiedział jedno zdanie i zdobył mnie, kibica, swoją wyjątkowością: kontuzja nie zaprzepaści mi wszystkiego, na co pracowałem całe życie. Kocha swoją rodzinę, kocha ją jak każdy, ale jego miłość jest wyjątkowa.
Michał Bąkiewicz- Twierdza myśli, twierdza wiary, twierdza naszej drużyny. Ma zawsze czas dla kibiców, zapamiętuje ich twarze i dba o nich, bo też należą do jego życia i robi z was tak każdy, ale on… on robi to sposobem wyjątkowym. Nigdy nie gwiazdorzy, taki normalny, prawdziwy, kochany Bąku. Szanujący to co robi, szanujący swoją pozycję, ludzi. Szanujący i kochający nadzwyczajnie.
Karol Kłos- Trafiła kosa na Karola Kłosa, strona która uświadamia ludziom jak ważny jest w życiu śmiech, która poprawia humor, a którego założyciel jest wyjątkowo zabawny, może trochę niedoceniony, ale wspaniały siatkarz, który kiedy trzeba, potrafi serwami ‚dobić’ Resovie.
Konstantin Cupkovic- wulkan energii, którego trzeba przytulać, który daje wtedy siłę, dlatego Alek tak często go tuli! Z przypadkowej znajomości zrobił genialną przyjaźń, która rozdzielona jest nic nie warta, bo tylko razem tworzą duet doskonały, a z całą drużyną, są niepokonani.
Aleksandar Atanasijevic- Młody, bardzo zdolny gracz, genialny, dobry, uśmiechnięty Pan loczek. Dał nam wiele, dał nam bardzo wiele w meczach z Resovią.
Wytze Kooistra- Na początku sezonu miał genialną formę, która na koniec powraca. Świetnie gra z Małym, jest genialny, jak każdy z was, genialny na swój sposób.
Dante Boninfante- kolejny genialny w całym składzie, kiedy wchodzi na boisko wie, że nie może popełnić błędu, ale przecież błędy się zdarzają, a Aleks i Cupko na pewno mu wybaczą i go pocieszą.
Paweł Zatorski- Drugi najlepszy libero w Polsce, zaraz bo Ignaczaku. Wyjątkowo rozrywkowy i miły człowiek. Może i nie ma strony jak Karol, ale na pewno ma dużo czasu dla innych. Zawsze.
Paweł Woicki- mały, wielki człowiek. Wojownik niczym gladiator, waleczny, cieszy się z każdego zdobytego punktu jak z wygranej, punkt dla przeciwnika sprawia, że Mały cierpi, ale walczy dalej. Jest wyjątkowy.
Daniel Pliński- Może i ma cięty język, może i mówi za dużo, ale to jego za dużo, daje bardzo dużo mobilizacji i walki. Jest wyjątkowy, wyjątkowo blokuje, wyjątkowo się cieszy. 
Mariusz Wlazły- Klasa sama w sobie, nie da się go ot tak opisać. Może i ma mniej udany sezon, ale to nie zmienia jego wartości. Chciałabym, żeby został w Skrze… jest genialnym atakującym, jest jednym, z najlepszych siatkarzy na świecie, a może i najlepszym? Należy mu się miejsce w Skrze, chociaż z czystego szacunku… bo jeśli ktoś na Wlazłego, to ma mistrzostwo. Jest cenniejszy niż wygrana w totka.**
 Razem, tylko razem tworzycie wspaniałą całość. Wszyscy, wszyscy, wszyscy razem, jesteście niesamowici… zostańcie razem, żeby moje serce mogło bić.”
Jednak oni… oni musieli się rozstać. Przestali być jedną wielką drużyną. Przestali być razem, ale klub PGE Skra Bełchatów… zawsze będzie miał w sobie coś wyjątkowego… jednak może to nie teraz, nie teraz jesteśmy wstanie to dostrzec.
Co z dzieckiem… Kiedy rozległ się pierwszy gwizdek, oznajmiający nowy sezon, nową grę  w zupełnie innym składzie… w tej samej sekundzie zmarła na stole operacyjnym… zmarła przy transplantacji serduszka… jej serce zostało SKRAdzione. 

1 komentarz:

  1. i 18 na http://nad-przepasciaa.blogspot.com/ - zapraszam :*

    OdpowiedzUsuń